niedziela, 30 czerwca 2013

Zakupy PEPCO: Calvin Klein

 Czasami zaglądam do PEPCO po to by przejrzeć ich kosmetyczny asortyment i pooglądać biżuterię. Słyszałam już o dziewczynach kupujących tam produkty MUA czy Collection 2000. Tym razem szczęście uśmiechnęło się i do mnie!

 Od dziś jestem szczęśliwą posiadaczką różu i błyszczyka od Calvina Kleina.

Oprócz różów i błyszczyków w ofercie znajdowały się także pomadki CK. Z tego co udało mi się dostrzeć, a było to trudne bo każdy produkt zapakowany był folią i wielkim zabezpieczeniem! kolor pomadek był jeden - ciemny.

Powiem szczerze, że nie potrzebowałam ani kolejnego błyszczyka, ani różu. Odkąd przeszłam terapię anty zakupową, wyznaję zasadę minimalizmu w życiu... W kosmetyczce też :) Jednak taka okazja mogłaby się nie powtórzyć więc brałam niczym Chytra Baba z Radomia!


Kusiło mnie strasznie by sięgnąć po jakiś ciemny błyszczyk, ale w końcu rozsądek wygrał. Mam słabość do ciemnych ust, ale w kosmetyczce brakowało mi czegoś lekkiego, delikatnego w sam raz na lato. Bałam się co to będzie z tym cukierkowym różem, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.


                                   





Tworzy ładną tafle i jest naprawdę śliczny, niestety efekt nie do uchwycenia.






Róż jest bardzo dobrze na pigmentowany, nie tworzy plam na skórze ładnie się rozciera  i wtapia w podkład.



Niestety mieszkamy w Polsce, a to oznacza, że za róż który w UK kosztuje £2,50, my musimy zapłacić 24,99 PLN. Błyszczyk to koszt 19.99 PLN.


Czy warto? Tego dowiem się po przetestowaniu.

Do napisania!

Podkład ASTOR Skin Match

Dziś o podkładzie Skin Match firmy ASTOR słów kilka.




 Zacznę od tego, że zakupiłam produkt 31 grudnia 2012 roku gdy w Tesco była promocja -50% na całą kolorówkę, więc produkt jest bardzo wydajny, minęło już 5 i pół miesiąca, a końca nie widać.
 Na początku byłam bardzo zadowolona. Podkład świetnie wtapiał się w moją bardzo bladą skórę. Koleżanki na uczelni od razu zauważyły poprawę stanu mojej cery, gdyż był to czas gdy zmagałam się  z wieloma zmianami trądzikowymi, a dermatolog przepisał mi lek, który bardzo mocno podrażniał moją skórę, przez co twarz była jedną wielką czerwoną plamą.



Niestety z czasem mój podkład ściemniał, mimo że przechowuję go zamkniętego w szufladzie. Nie jest narażony na działanie promieni słonecznych czy powietrza. Na szczęście mamy lato i mam nadzieję, że w końcu wyjdzie słońce a ja nabiorę koloru i będę mogła zużyć produkt do końca.

Kolejną wadą podkładu jest to, że nie odpuści on żadnej suchej skórce. Podkreśla je bardzo mocno. Wygląda to naprawdę bardzo nieestetycznie. Tak więc, jeśli masz skórę suchą z tendencją do łuszczenia  nie polecam.

Astor na mojej twarzy:


Zdjęcie było zrobione od razu po nałożeniu podkładu. Ja osobiście lubię podkłady średnio kryjące. Takie, które nie tworzą maski. Moją zmorą na dzień dzisiejszy są przebarwienia, a podkład ukrywa je na tyle by skóra wyglądała zdrowo, jednolicie ale nie płasko.


Podsumowując: Nie zdecyduję się na jego ponowny zakup. Mimo tego, że był naprawdę w porządku to na moją decyzję wpłynęły przede wszystkim dwa czynniki: mianowicie to, że produkt ma tendencje do ciemnienia, a ja nie jestem w stanie zużyć go w miesiąc czy dwa póki wszystko z nim w porządku, a po drugie często borykam się ze suchymi skórkami, więc zależy mi aby ich dodatkowo nie podkreślać.

Do napisania!

Peeling Gruboziarnisty BIELENDA

Dziś opis moich doświadczeń z Peelingiem Gruboziarnistym firmy Bielenda. Mimo, że od pewnego czasu odeszłam od nich zupełnie na rzecz  peelingów enzymatycznych to niekiedy odzywa się we mnie potrzeba odczucia czegoś szorstkiego na mojej skórze. Na dzień dzisiejszy  jest ona na tyle odżywiona i nawilżona, że nie boję się tego typu zabiegów.


 Produkt przede wszystkim bardzo ładnie pachnie. Peeling jest bardzo ostry więc oczywiście nie nadaje się  dla skóry wrażliwej. Ja starałam się by nacisk dłoni był jak najmniejszy oraz znacznie skróciłam czas wykonywania zabiegu. Producent zaleca masować twarz około 2 minuty, w moim wydaniu czas ten wynosił niepełną minutę.


Efekty: Jeśli chodzi o mnie to złuszczam swoją skórę regularnie i dobrze ją nawilżam, więc spektakularnego efektu nie było. Moje odczucia to przede wszystkim odświeżona i gładka skóra. Nie zostawia uczucia "wosku" na twarzy.



Natomiast jeśli chodzi o mojego chłopaka którego udało mi się namówić na wykonanie zabiegu razem ze mną to efekt był naprawdę zaskakujący. Szczególnie zauważalne zmiany były na nosie. Chłopak mój ma bowiem skłonności do tworzenia się wągrów, dodatkowo skóra na nosie zaczęła się brzydko łuszczyć. Peeling poradził sobie rewelacyjnie, po szorstkości nie było śladu! 

Podsumowując: Peeling spełnia swoje zadanie. Wart wypróbowania przez osoby z cerą mieszaną bądź tłustą.




Do napisania! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...